Chyba zabierają...
Poza tym grajki musiały się nauczyć nut i ćwiczyć przez kilka lat, zanim poszli na pierwszą robotę.
Znam kilku po Akademiach Muzycznych, a to już poważna sprawa.
A ślubniak?
Kupi FF, L, zrobi groźną minę i woła o kasę.
Nie wiem, jakie są stawki kapeli. Pewnie cała kasuje tyle, ile jeden kotleciarz.
Bez kapeli nie ma wesela, bez fotografa i owszem - podpity szwagier też potrafi walnąć fotkę kompaktem w stylu "Biały Miś".