Miałem inną przygodę, która wynikała tylko i wyłączenie z wredności samego kuriera. Pracowałem w firmie, która nie zawsze miała kasę na czas (a raczej nigdy) więc kurier przyjeżdżał rano, kasy nie było, jechał dalej i kiedy miał czas zajeżdżał w drodze powrotnej. Nie musiał tego robić ale robił GLS, Stolica bez problemu. Jednak DHL'em jeździł od niedawna nowy kurier ... Strasznie był wyniosły, wymuszenie uprzejmy, a wszystko robił z taką łaską, że chciało się mu coś powiedzieć ... soczystego Nie był skory na wszelkie układy dostarczenia ponownie, w sumie nie musiał ale mógł, zwłaszcza, ze miał po drodze.

Pewnego dnia, jak zawsze kasy nie było, szef biegał i pożyczał, kurier pojechał (DHL). Jako, że w paczce był laptop, który musiałem dostaczyć tego samego dnia do klienta do domu (następnego dnia wyjeżdżał), bardzo mi zależało. Zadzwoniłem do niego, uprzejmie pytając czy pójdzie mi na rękę i zajedzie jeszcze raz. On oczywiście nie chciał o tym słyszeć, twierdząc, że nie ma czasu i musi wrócić do domu bo zbliża się koniec jego czasu pracy. Spytałem czy ma jeszcze jakieś punkty w moim mieście, żebym ewentualnie mógł podjechać. Na szczęście miał, z wielką łaską się zgodził zaczekać na mnie abym mógł podjechać. Miałem do tego miejsca 2 km. Zamknąłem jak najszybciej sklep, wywalając klientów. Pojechałem na miejsce i ... nie ma go. Poczekałem, objechałem do dokoła, myśląc, że to on się spóźnia (byłem 2 minuty po czasie). Na nieszczęście padła mi komórka. Postanowiłem więc go dogonić, znając trasę przejazdu, przejechałem 5 km z zawrotną prędkością ale niestety. Wróciłem, zadzwoniłem do niego, pytam czemu go nie było. A ten jeszcze z gębą do mnie żebym głowy nie zawracał

Reakcja - telefon do siedziby DHL, skarga i duuużo mocnych słów.
Skutek - ów kurier więcej się nie pojawił.
Skutek II - stracenie klienta.

Ale chłopak się nie nauczył. Po roku od tamtego zdarzenia, znów miałem nieprzyjemność spotkania go, znów w DHL. Dostarczył mi paczkę i z miejsca chciał kasę i szybciutko do domu. Fakt było po 17, ale skoro już dojechał. Strasznie był oburzony, że chcę sprawdzić zawartość paczek na wypadek uszkodzenia (dla mnie normalna sprawa, niezależnie od wartości). On natomiast dalej przy swoim, że nie ma co sprawdzać bo z zewnątrz wszystko całe. Przypomniałem mu się krótko i zwięźle (bo chyba nie pamiętał) i grzecznie zaczekał

Wszystko zależy od człowieka.