Miałem kiedyś Canona 300D od nowości. Używałem go przez 5 lat. I pierwszy brud na matrycy dopiero po 4 latach. Mimo, że używam kilku obiektywów. A więc nie jestem żadnym flejtuchem. Dbam o sprzęt.
Kupiłem półtora roku temu używanego Canona 40D. Już na dzień dobry przy przysłonach f:8-f11 widać było tone syfu na matrycy.
Dałem go do przeczyszczenia. Koleś powiedział, że ktoś w nim totalnie źle czyścił matrycę. Nie wiem czy jakimiś zwykłymi wacikami, czy co, ale totalna porażka. Nie udało mu się dwóch małych paprochów usunąć.
Robiłem nim zdjęcia dalej przez pół roku. Brudu znowu tyle się na matrycy pojawiło, że szok. Dalem teraz do innego kolesia do przeczyszczenia. Nie udało mu się wyczyścić za pierwszym razem i czyścił ponownie. Wyczyścił.
Po dwóch miesiącach znów matryca brudna. Tym razem kupiłem zestaw do czyszczenia matrycy. Wyczyściłem sam. Matryca IDEALNA ! Żadnego brudu. Po dwóch miesiącach widzę... znów jest syf na matrycy. A obiektyw zmieniałem może z 10 razy...
Co jest granę? Miałem kiedyś Canona 300D i przez 5 lat wymagał jedynie jeden raz przeczyszczenia matrycy. A tutaj co 2 miesiące matryca robi się zasyfiona.
Czy gdzieś może być jakaś nieszczelność? A może poprzedni właściciel czyścił jakimiś zwykłymi wacikami i włoski podostawały się w jakieś szczeliny i teraz się cały czas wydostają i wydostają?
O co może chodzić.
Już mnie to strasznie wnerwia, że co dosłownie 2 miesiące matryca jest zasyfiona...
Nie miałem takich problemów z Canonen 300D kupionym od nowości.
Co ja mam zrobić?