Nie wiem. Jak również nie wiem co to ma do rzeczy? Chodzi o prosty mechanizm: najpierw siadasz z klientem i ustalasz co, gdzie, ile i za ile a potem dajesz do podpisania umowę ni z gruszki ni z pietruszki? Oczywiście że po podpisaniu "klient sam sobie winien" tylko że usług już nie polecałbym.
No przepraszam. To chcieli wcisnąć felerny korpus czy nie?
Jak czeczot: "nic nie mogę im zarzucić". Co prawda gdyby przyszedł 10 minut później to z Gdańska na darmo by jechał bo zamówione 20D wcisnęli by innemu ale to już "inna para kaloszy"?
A koncepcja jednopostowców (utworzeni przez fotoit uzytkownicy opiewający profesjonalizm tej firmy) to już poezja...