Używałem XZ-1, i o dziwo, dawał radę. Przy jasnym obiektywie można było nawet jako takie rozmycie tła przy portrecie dostać. We wnętrzach dawał radę, nawet bez lampy. Na dyskotece dawał radę z lampą wbudowaną, choć gdy było ekstremalnie ciemno ułatwiałem sobie przestawiając na manualne otrzenie albo łapiąc po prostu na hiperfocalną (gdy ludzie tańczą, a światłem są tylko lasery), choć z diodą podświetlającą to i AF łapał. A lampka wbudowana w takich warunkach doświetlała całkiem inteligentnie, bez paskudnego efektu który mamy z większości kompaktów przy użyciu lampy na wprost. Robiła to lepiej niż obecnie używany OMD (przy którym moc lampy trzeba zwykle korygować).
Nie używałem wyżej niż ISO 400 (mając f/1.8-2.5 nie było zwykle potrzeby podbijać), robiłem głównie w RAW-ach i wywoływałem Lightroomem (lepsze efekty niż z orginalnego softu, a z odszumiania JPGów nie byłem do końca zadowolony). Następca jest lepszy pod każdym względem. Ale Fuji X10 pewnie XZ1 nie ustępuje, nieco większy ale organoleptycznie przyjemniejszy (bardziej "oldksulowy"). A pewnie i LX5 da radę równie dobrze. XZ1 poza tym potrafił wszystko to co bezlusterkowiec (RAWy, bezprzewodowa obsługa lamp, te same akcesoria, PASM, itd).
Miłe wrażenia z takiego malucha przyśpieszyły decyzję o sprzedaży FF i przejścia na bezlusterkowce. Nieco większe, ale dużo mniejsze od lustra. Skoro w wielu sytuacjach XZ1 dawał satysfakcjonujące fotki, to bezlusterkowiec z dużo większą matrycą - tym bardziej. Miałem kiedyś używane Fuji E510 i ten nadawał się tylko do zdjęć na zewnątrz w jasny dzień. Postęp w XZ1 do tego starego Fuji jest olbrzymi.