No bo Pan Tomaszewski jest całkiem dobrym fotografem i mądrym facetem, ale jest przede wszystkim łebskim biznesmenem, więc robi bardzo dużo różnych kursów, warsztatów itede (jak ktoś czytał "Pokochaj Fotografię", to wie). Otóż w ludziach, którzy biorą udział w tych warsztatach, odbywa się swoista przemiana. Jak tym, którzy byli nominowani w "godzinie nominacji" przez Jego Szczodrobliwość Cesarza Halje Selasje (kto czytał "Cesarza", też wie). Głowa odchyla się od normalnej pozycji, sylwetka się prostuje, wzrok z wbitego w ziemię, przemieszcza się w górę, itd...
Bo o to właśnie chodzi. Że wydało się kasę na kurs, brało się udział w warsztatach "takiego, a takiego fotografa" i od tej pory samemu jest się takim miszczem, że bez kija nie podchodź... Dlatego powtórzę pytanie, które zadałem na początku. No dobrze, ale co to ma wspólnego z nauką?