Większości ludzi nie zależy na nauce a na zwyczajnym komplementowaniu zdjęć - jakiekolwiek słowa krytyki wywołują u nich dziwny grymas na twarzy. Zależy im też na wpisaniu sobie w BIO na stronie WWW, gdzie i u kogo byli na warsztatach. Ostatnio przy okazji dyskusji o fotografii na fejsie, poprosiłem jakąś dziewczynę, która udzielała prostych, zjechanych do bólu podręcznikowych rad, o linka do portfolio, bo chciałem sobie skonfrontować jej wiedzę z praktyką. W odzewie usłyszałem, że jestem nikim; że ona chodziła na warsztaty do pana Tomaszewskiego, że publikowała w prasie i sama warsztaty prowadzi, i ogólnie w domyśle żebym nie podskakiwał
Gdzie się więc uczyć? Nigdzie, samemu - przegrzebać się przez klasykę: fotografii, malarstwa a w przypadku reportażu, dokumentu, itp, czytać dużo o ludziach a potem kombinować po swojemu i uważać żeby nie przegiąć. Przede wszystkim zaś, postarać się wiedzieć czego się chce, bo inaczej podchodzi się do nauki komercyjnej fotografii ślubnej, inaczej fo krajobrazu czy fotografii aktu, a inaczej do dokumentu, reportażu, czy prasowych newsów.
Technikę można ogarnąć dosyć szybko, styl wizualny lepiej wyrobić sobie samemu niż kopiować i powielać od innych; a kompozycję i co najważniejsze treść..? - czyli na rzeczy, które obecnie mało kto zwraca uwagę? - to powstaje przede wszystkim z obserwacji i przemyśleń, tego naprawdę nie da się nauczyć na kilku godzinach przed projektorem, szczególnie w dużej grupie.
Osobiście zawsze chętnie podzielę się własnym doświadczeniem z mniej doświadczonymi kolegami a z bardziej doświadczonymi potoczę burzliwe dyskusje. Za darmo, nieodpłatnie, z zastrzeżeniem, że będę/będziemy jechał/jechać po nich/po sobie szczerze i bez głaskania po głowie/głowach. Chętnych trafia się niewielu. To chyba takie czasy. Bez hejtu, bez krytyki, bez lęku...