Jasne Jacek. Zgadzam się z Tobą w 100 procentach. Tylko że mnie nie o to chodziło...
Nawiasem mówiąc, nie mam nic do Pana Trzcionki. Ale to pierwsze? Ponad kilo złotówek za 10 godzin? Komuś chyba się w główce poprzewracało. Poza tym, ja chodziłem kiedyś do prawdziwej szkoły. Na Mokotowskiej, w Warszawie. Fundacja - Fotografia dla przyszłości. Tam wykładali tacy ludzie, jak Tomaszczuk, czy Cybulski. To było przedsięwzięcie prywatne, ale ceny nie były rozbojem w biały dzień. Tu mamy do czynienia z firmą robiącą zdjęcia ślubne, która postanowiła sobie dorobić, organizując "kurs". Dlatego zapytałem na początku, co to ma wspólnego z nauką? Bo moim zdaniem, to zwykłe golenie frajerów z gotówki.