Rozmawialem kiedys z fotpreporterem majacym na szyi Canona F-1. Opwiedzial skad go ma. Otoz jego kolega, inny fotoreporter, focil na motocrossie. Jakos tak nieszczesliwie podszedl, ze na glowe i aparat spadl mu, skaczacy wlasnie, motocykl. On do szpitala. W F1 strzaskal sie pryzmat i caly aparat sie "przekosil" tzn patrzac na aparat od tylu jest on +/- prostokatem. Ten byl juz tylko rownoleglobokiem (spod aparatu i bok, na ktorym sa zawiasy tylnej scianki, nie tworzyly kata prostego). Moj rozmowca odkupil wiec to co z F-1 pozostalo i oddal do serwisu. Tam wyprostowali aparacik, zalozyli nowy pryzmat i F1 sluzyl dalej jako narzedzie pracy.