...proponowała to (napisanie książki - przypis) wcześniej znanemu polskiemu pisarzowi, mieszkającemu w Izraelu, ale się nie zgodził. Powiedział, że opisuje tylko własne historie, nie cudze i poradził, żeby napisała sama.
- To bardzo proste - wyjaśnił. - Weźmy tę scenę, kiedy wiezie pani do Wiednia tytoń na przemyt w czarnej, lakierowanej walizce. Wchodzi pani do przedziału, stawia pani walizkę na półce i siada. Po chwili wchodzi wysoki, przystojny esesman z walizką z żółtej, świńskiej skóry. Stawia ją obok tamtej i siada naprzeciwko...
- I co dalej? - spytała pisarza moja e.b.
- Dalej to już musi pani sama wymyślić - wyjaśnił pisarz. - Ma pani zagadkę, którą trzeba rozwikłać. Na tym polega literatura.
- Ale niech pan chociaż powie, co on miał w tej żółtej walizce - upierała się moja e.b.
- A skąd ja mogę wiedzieć? - obruszył się pisarz - To pani ma wiedzieć nie ja.
- Przecież ja nie potrafię o własnej, czarnej walizce napisać, to mam jeszcze opisywać jego zmyśloną żółtą?
- Na tym polega literatura - powtórzył pisarz i rozłożył ręce. - I tak dużo pani powiedziałem