Dzięki
Dzięki wszystkim.

Wczoraj wybrałem się do lasu żeby zmienić karte w fotopułapce. Pogoda jak zwykle pochmurna, ale bez deszczu dlatego zwiąłem ze sobą aparat. Pole obok na którym fotografowałem dotąd króliki już po żniwach, więc teren zmienił barwe z zielonej w słomkową. Pomyslałem że to da fajne tło, więc szybkie rozłożenie sprzętu, karimaty i przykrycie się siatką. Królików trochę wyszło, jeden nawet pod sam obiektyw, ale jakiś chory, bez oka a drugie też zainfekowane. Był na tyle blisko że musiałem ściągnąć TC, co się opłaciło. Nawet pomiar punktowy którego żadko używam dał lepsze naświetlanie kadru. Pod wieczór zobaczyłem w rogu pola 2 lisy. Wyszły na chwile jak by się rozejżeć co słychać na stołówce (polu) i schowały sie na kilka minut. Znów wyszły, tym razem czekając aż się bardziej ściemni. W pewnym momencie ruszyły w moją stronę, co chwile chowając się w żywopłocie odgradzającym pola. Sprawdzenie ustawień aparatu i wychodzi na to że ISO musi poszybować na 4000, a obiektyw w pełni otwarty na f/2.8. No nic myślę sobie, z dobrze naświetlonego kadru nawet na wysokim ISO odszumie, a poruszenia nie uratuje. Teraz tylko czynnik ludzki, czyli operator. Serce wali że słyszę je dudniące w karimate, ręce zaczynają lekko drżeć, a zaraz przed obiektywem mam 3 drapieżniki. Oddanych kilka strzałów i okazuje się że są już za blisko. Nie wiem jak się zachować. Leżałem już z innymi zwierzętami, nawet szczurami, ale tak wielkimi drapieżnikami jeszcze nie. Są już tak blisko, że teraz tylko jakiś film mogę nakręcić. Dźwięk lustra jednak je płoszy i oddalają się ode mnie. Patrze jeszcze przez oczko w siatce na teren dookoła i okazuje się że jest jeszcze jeden, czwarty lis przy moich nogach. Ruch siatki i jego spłoszył.

479 Podejście


480 nasłuchiwanie królików


481


482 Bardzo bliski kontakt


483 Odejście