No właśnie w tym roku wygląda to nieco inaczej - niestety znacznie gorzej. Zwierzęta podobnie jak ludzie też mają swoje charaktery i upodobania.
Kiedy przyleciałem do Polski usłyszałem że na wsi niedaleko domu rodziców przylatują żurawie - ptaki z mojej listy marzeń. Miałem tylko 2 tygodnie wakacji, więc jak najszybciej pojechałem z tatą do znajomych na których polach zlatują na posiłek. Tam dowiedziałem się że żurawie przylatują rano i jeśli ich nie zobaczę to z pewnością usłyszę. Tak rzeczywiście było. Cóż to za głośne ptaki, nie widać a słychać być może z ponad kilometra. Codziennie budzik nastawiony był na 4.20 rano a ja w terenie jeszcze przed wschodem słońca. 2 pierwsze dni spędziłem na świeżo posianym polu, ale jakoś szczęścia nie miałem, choć raz tam wylądowały i zaraz odleciały. Poszedłem sprawdzić gdzie poleciały. Widzę je jakieś 2 pola dalej. Pojachałem tam jak najszybciej i widzę że chodzą po polu, ale nie udało się nic ciekawego zrobić.
Następnego dnia pojechałem z rana owe pole. Przygotowałem na szybko maskowanie pod drzewem i czekam. Komary chlały jak cholera, plecy zaczęły boleć, a nogi drętwieć od bezruchu.
Lądowisko
Wtem o godzinie 6 rano jakiś szelest piór i wylądowała para tych pięknych ptaków. Spojżały w moją stronę, jak by coś im nie pasowało w elemencie krajobrazu. Nie chciałem poruszyć obiektywem i w myślach prosiłem żeby ruszyły w moją stronę. Szczęśliwie tak się też stało. Nie wiem jaki miałem puls, ale nie tylko słyszałem bicie swojego serca. Ja czułem pulsującą krew w gardle. Myślę sobie "uspokój się bo zawału dostaniesz, a nikt cie tu nawet nie znajdzie", ale niemożliwym było opanowanie emocji. W tym momencie odeszły wszystki bóle, nie czułem gryzących komarów, myślę że nawet jak by mnie jakieś psy gryzły też bym tego nie czuł. Co więcej nawet słońce w tym momencie zaświeciło, po prostu wszystko się zgrało - to było moje 5 minut.
695
696
![]()