Ważne jest zarówno, ile jest tych aparatów, jak i cała reszta. Ważne jest to, że najprawdopodobniej nikt tu nikogo nie pozwał, tylko się generuje 129 stron wątku na forum internetowym. Patrząc na to, co tu napisano, chyba ze skutkiem zerowym.
Co do "zagranicznych" realiów: dam przykład własny - Canonowa jedynka oddana na gwarancję w "zagranicznym kraju" z powodu padu migawki. Skoro jedynka, to serwis priorytetowy - tak mnie poinformowano.
Fajnie, ale po jakimś czasie się okazało, że serwis odmawia zwrotu aparatu [!] - tj. nie tyle odmawia, co zwodzi tydzień po tygodniu, że "za tydzień będzie". Krew mnie zalała, ręce opadły. Pomógł niezbyt kulturalny i w ogóle nieprofesjonalny...wrzask że mam dość i właśnie dzwonię po prawnika (nie blefowałem), żeby zagramaniczny serwis pozwać. Wtedy nagle aparat się znalazł - w ciągu 15 minut miałem telefon o jego lokalizacji, w ciągu 24h miałem aparat. Chyba wyczuli, że nie blefowałem.
Druga sytuacja, znowu zagramaniczny serwis: usługa bardzo banalna, czyszczenie zasyfionej matrycy. Wykonano, aparat powrócił...z rysą na środku filtra przed matrycą. Ba, zauważono tę rysę [!] i napisano stosowną notkę serwisową. To tak, żebym mógł zapomnieć, że przed czyszczeniem to tej rysy nie było...Na szczęście rysa nie wpływała w żaden sposób na zdjęcia.
Trzeci przykład, już nie z moich doświadczeń - branżowe fora ćwierkają, jak legendarnie zły jest serwis na południu Stanów, w słonecznej Kalifornii. Nie sprawdzałem, ale coś tu musi być na rzeczy.
Gwoli formalności - nie spodziewałbym się, żeby ktokolwiek się przejmował czyjąś opinią wyrażoną na forum internetowym. To tylko internet...
Chcemy indywidualnego podejścia do klienta? Proszę bardzo, zostańmy klientem Hasselblada. Jak dobrze pamiętam, każdy klient tej firmy (przynajmniej w niektórych krajach!) zostaje przy zakupie "przypisany" do konkretnego, wymienianego z imienia i nazwiska, konsultanta - który w razie problemów, osobiście i imiennie, odpowie na maile i telefony.
Czego? Czyżby nie istniały jakiekolwiek metody prawne?