ale to dokument :{

niestety nie moge edytowac 1-go posta, wiec wrzucam nieco ulepszona wersje tutaj:

"Podróż zaczęła się raczej zniechęcająco, szczególnie dla koleżanki, która żadnego doświadczenia jeszcze nie miała, a początkowe niepowodzenia w pełni kreowała jej wizje tego, czym jest autostop. Ruszyliśmy w sobotę – i był to błąd. Weekend to samochody zapchane rodzinami jadącymi odwiedzić babcie, wylegiwać się na plaży, zwiedzić sąsiednie miasto - pozbawione wolnego miejsca dla autostopowicza. Bogatszy o tą wiedzę ruszyłem na pociąg ze świadomością, że prosić o pieniądze zacznę nie pod wieża eiffla, lecz już na dworcu mego rodzinnego miasta, Zielonej Góry – co zresztą zdarzało się już wcześniej . Po dotarciu do poznania czekała na mnie kolejna lekcja – drogę wyjścia z dużych miast lepiej planować jest wcześniej - jednak lubię uczyć się na bledach, a nic nie zapada w pamięci tak, jak 4 godzinny spacer w blasku słońca. Krótka przerwa na wino pod tesco dla rozluźnienia atmosfery (tu wydaje moje 5 euro, wyczerpując mój budżet podróży), kolejna godzina spaceru, i jest! Kochana wylotówka na główną drogę, opustoszała niczym pustynna droga z amerykańskich filmów. Na trasie przygarniają nas zbuntowani bracia, jadący odebrać ścigacza wbrew woli ojca . Kilkadziesiąt przejechanych kilometrów mija w milej atmosferze, zakończone dwoma kubusiami podarowanymi nam na pożegnanie (Agnieszka czaiła się na lezące z tylu drożdżówki, których niestety nie dostaliśmy; ) ). Nocleg na stacji, na zakonczenie krótka rozmowa z dwójka znajomych wybierających się na wiejskie disco (i zaproszenie na nią, z którego zrezygnowaliśmy) Kolejny dzień to dalszy ciąg spaceru po bezdrożach. Kanapki przygotowane przez mamę ; ) prawie zniknęły - jednak okolica bogata w pola uprawne, gotowa oddać nam swe owoce, nie martwimy się wiec, zbierając jabłka i marchewkę, marząc o nieobecnych niestety pomidorach. Spacery, długie odpoczynki, nieudolne próby łapania stopa – i ostatecznie lądujemy na stacji w Wolsztynie. Jeden z przejezdnych zapytany o papierosa wyznaje nam, ze rzucił palenie – by następnie w dobrej wierze kupić nam paczke fajek . Rozłożyliśmy się na trawię, gdzie swą moc ujawniła niezwykła uroda Agnieszki (którą osobiście traktuje jako szczęśliwy talizman mający przynieść nam szczęście w podróży) – zaczepiła nas grupa 30-latków, zafascynowana jej oczami. "