Charakterystyka gradacji kineskopu CRT odpowiadała przebiegowi prostej funkcji wykładniczej (a dokładnie gamma 2,5). Jeśli więc wyregulowało się gammę choćby dla jednego waloru szarości, to monitor w całym swym zakresie był wyregulowany do danej funkcji gamma.
Tymczasem charakterystyka panelu LCD może zamiast nieskomplikowanej krzywej przypominać "fale dunaju" - w upraszczeniu powiedzmy w światłach gamma 3, w śródtonach gamma 2,6 a w cieniach dla odmiany 1,8 - jednym słowem nawet jeśli wyregulujemy gammę dla jednego waloru, w pozostałych może być jeszcze gorzej. Na domiar złego każdy z kanałów RGB może być popieprzony w całkowicie odmienny sposób, a w dodatku wzorce stosowane do wizualnej kalibracji CRT dlaczegoś nie najlepiej sprawdzaja się podczas wizualnej kalibracji LCD...
Pytanie zadawałem myśląc o różnicach w kalibratorach sprzętowych (podobno nie wszystkie mogły prawidłowo kalibrować wyświetlacze ciekłokrystaliczne). Z tego, co piszesz rozumiem, że kalibrator umożliwiający kalibrację LCD wykonuje pomiar gammy w kilku punktach krzywej i pewnie jeszcze dla każdego kanału osobno. Jeśli się mylę, popraw, bo nie chcę na wstępnym etapie przyswajania problemu bazować w dalszych dedukcjach na swoich błędnych wcześniejszych domysłach bazujących niejednokrotnie na szczątkowych informacjach.
Zastanawia mnie jeszcze to, co zawsze mi bardzo przeszkadzało w CRT: szarość maski oraz różne jej odcienie w zależności od marki sprzętu (obszaru pomiędzy świecącymi punktami luminoforu) oraz rozpraszanie wewnętrzne (jak dla mnie zauważalne) w grubym szkle lampy kineskopowej. O ile z pierwszym można sobie było w pewnym stopniu poradzić pracując przy braku oświetlenia zewnętrznego, o tyle drugi przypadek nawet w dobrej klasie monitorów owocował zawsze swego rodzaju zaszarzeniem (spłyceniem nasycenia) wywoływanym prawdopodobnie superpozycją sąsiadujących ze sobą barw.
Zastanawia mnie, więc, czy również to uwzględniają algorytmy kalibracji i czy również to powoduje, że nie można zastosować kalibratorów obsługujących CRT do LCD.
Zastanawia mnie też, czy kalibrator na jakimś etapie testu czerni monitora świeci swoim źródłem światła, by uwzględnić wpływ efektów występujących na powierzchni monitora w przypadku kalibracji uwzględniającej światło zastane w studio.
Istotnie - kalibracja gradacji polega na wykonaniu pomiarów kilku walorów od czerni, przez cienie, śródtony, światła do bieli i wprowadzenie korekty dla każdego z kanałów z osobna.
Co do kolorymetrów - starsze konstrukcje zostały policzone dla widma spektralnego kineskopów CRT. W przypadku monitorów LCD jako podświetlenie zastosowano CCFL (jarzeniówy) o zupełnie innym widmie spektralnym, co wymagało policzonych dla tego iluminantu kolorymetru - obecnie oferowane kolorymetry DTP94B, i1d2 oraz Spyder3 radzą sobie z nimi całkiem dobrze. Problem pojawia się w przypadku monitorów szerokogamutowych oraz podświetlanych LED - w pierwszym przypadku producenci używają CCFL o innym widmie spektralnym, a że w przypadku LED widmo jest kompletnie inne, to już oczywista oczywistość. Fakt ten powoduje, że podobnie jak po przejściu z LCD na CRT kolorymetry znowu nie są dobrze policzone i dają się wyprowadzić w krzaczory. Teoretycznie najnowszy Spyder3 był konstruowany z uwzględnieniem faktu pojawienia się szerokogamutowców i LED, ale w praktyce ponoć bywa z tym różnie.
W przypadku tego typu konstrukcji rozwiązaniem jest zastosowanie spektroradiometru (np. i1pro lub ColorMunki), w których zasada działania jest inna. Kolorymetr XYZ próbkuje widmo naśladując reakcję oka obserwatora - w oku mamy trzy rodzaje czopków uczulonych na długości fal odpowiadających czerwieni, zieleni i niebieskiemu - i właśnie w takie filtry barwne zaopatrzone są trzy diody kolorymetru. Czwarty sensor dokonuje dodatkowego pomiaru zakresu niebieskiego, odpowiadającego funkcji uczulenia czopków na czerwień, która wykazuje również pewną czułość w niebieskiej części widma. Ponieważ jednak funkcja czułości czujników kolorymetru nie odpowiada idealnie funkcji czułości ludzkiego oka, muszą być dokonywane dodatkowe obliczenia z uwzględnieniem charakterystyki mierzonego iluminantu. W przypadku Spydera3 zwiększono wprawdzie ilość czujników i filtrów barwnych do 7, jednak dalej dodatkowe obliczenia są tutaj potrzebne.
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku spektrofotometrów - za pomocą matrycy CCD składającej się ze 128 elementów oraz holograficznej siatki dyfrakcyjnej skanują one całą widzialną cześć widma co 10nm (a właściwie co 3,333nm z uśrednieniem pomiarów do zakresów 10nm). Dzięki uzyskiwaniu kompletnych danych spektralnych mierzonej próbki urządzenie może dokonywać dokładnych pomiarów kolorymetrycznych niezależnie od charakterystyki iluminantu użytego do podświetlenia monitora i radzą sobie z każdą francą, nawet podświetloną LED, czy szerokogamutowymi CCFL.
Zjawisko rozmywania się plamki w LCD nie występuje - w stosunku do CRT są one obłąkańczo ostre.
W CRT faktycznie występował problem obniżenia współczynnika kontrastu przez oświetlenie z otoczenia, na co receptą było wyłącznie sterylizowanie warunków - idealne pomieszczenie do krytycznej oceny barw pomalowane było na szaro, ściana naprzeciw monitora na czarno, oświetlenie miało być utrzymane na poziomie półmroku, a operator dostawał w zestawie z monitorem czarny fartuszek.
W LCD problemem jest już kiepska, świecąca czerń samego wyświetlacza, która jest znacznie gorsza niż w CRT. Jednak w przeciwieństwie do CRT, którego kalibrowało się na 80-90 cdm2, bo przy wyższej jaskrawości ulegał szybkiej degradacji, w LCD nie mamy problemu z pracą na znacznie wyższym poziomie jaskrawości - 120-160cdm2, dzięki czemu możemy pracować w jaśniejszym środowisku, nie musimy się tak bardzo martwić kwestią sterylizacji otoczenia. Problematyczna jest jedynie praca w ciemnym pomieszczeniu, w nocy itd. - ciężko wtedy pracować z tak jasnym panelem, a na niższych jaskrawościach kiepska czerń może stać się problematyczna - współczynnik kontrasu wyświetlanego obrazu może być zbyt mały dla potrzeb obróbki fotografii.
Te dwie rzeczy wydają mi się w lekkiej sprzeczności. Chodzi o to, że te trzy filtry barwne w kolorymetrze "oszukują" i nie próbują naśladować reakcji oka, tylko idą na skróty, np. mierząc z innym filtrem i wprowadzając poprawki w oparciu o znane widmo monitora?
PS. "Widmo spektralne" to pleonazm ;-)
Problem polega na tym, że diody z filtrem barwnym to nie czopki na siatkówce oka.
Oto funkcja czułości spektralnej ludzkiego wzroku:
I dla porównania ideogram sposobu próbkowania widma przez kolorymetr i spektrofotometr:
Poprawna fachowa nazawa kolorymetru to "kolorymetr pseudo-XYZ". Jak widać jedynie imituje on sposób funkcjonowania ludzkiej percepcji, nie jest jednak jej dokładnym odpowiednikiem. Z doświadczenia wiemy, że podobny problem występuje w aparacie cyfrowym, który działa na tej samej zasadzie co kolorymetr - całkiem nieźle rejestruje on barwy przy świetle dziennym, natomiast np. przy świetlówkach (które mają popieprzone widmo) z kolorami jest cyrk, nawet po poprawnym ustawieniu WB. Po prostu jego odpowiedź spektralna jest inna niż odpowiedź ludzkiego oka, inny jest więc również metameryzm.
Kiedyś zadałem pytanie dot. matematycznych interpretacji problemów związanych z widzeniem kolorów. Szukałem i coś znalazłem. Polecam informacje uporządkowane pod adresem:
http://www-cvrl.ucsd.edu/
Starałem się czytać wszystko od pierwszego postu ze zrozumieniem i nasunęły mi się 3 pytania:
1) Była mowa o tym, że IE nie zarządza barwami, zatem podgląd zdjęć w tej przeglądarce może dać nam chore wyniki. Co jednak z przeglądarkami takimi jak Firefoks, które obsługują profile. A ściśle jak to wykorzystać? Czy należy taką przeglądarkę oprofilować sprzętowo (nie wiem w jaki sposób by to było możliwe), czy wystarcza gotowy już profil monitora, który w jakiś sposób podpinamy w przeglądarce (a może nawet nic nie musimy robić)?
Dużo się mówi o gamucie monitora, ale czy układ graficzny ma też jakiś wpływ, a mianowicie:
2) Czy jednak wymiana matrycy laptopa na matrycę z podświetleniem LED zmieniła by sytuację (rozszerzyła gamut), czy nie ma wielkiego wpływu (bo wina leży np. w karcie graficznej?).
3) To pytanie łączy się z powyższym: zamiast wymieniać matrycę na LED, gdybyśmy laptopa podłączyli do dobrego zewn. monitora, to wykorzystamy gamut tego monitora, czy tylko to, co potrafi wyprodukować nam karta graficzna - innymi słowy co jest większym ograniczeniem: gamut wyświetlacza czy jakieś ograniczone możliwości układu graficznego (o ile jakieś ograniczenia kolorystyczne tu są).
Odpowiedź wydaje mi się znana (z uwagi na wcześniejszą lekturę), ale dla pewności i ku potomności prosiłbym o opinię kogoś, kto lepiej się w tych tematach porusza.
Po przeczytaniu kilku artykulow zwiazanych z zarzadzaniem kolorem (m. in. z forum) nabralem sporej ilosci wiedzy dotyczacej tego tematu, jednak narodzilo sie tez kilka pytan. Do tej pory nie przejmowalem sie drobymi roznicami miedzy kolorystyka zdjec ogladanych na monitorze i na papierze po wykonaniu odbitki (byly niewielkie i nie przeszkadzajace). Dopiero po zmianie laba i obejrzeniu efektow stwierdzilem ze cos trzeba z tym zrobic. Nowe odbitki byly ewidentnie zbyt czerwone, cienie szly tez troche w kierunku niebieskosci.
Zalozmy na wstepie, ze mam skalibrowany monitor (mniej lub bardziej dokladnie). Lab udostepnia swoj profil barwny. Posiadam na dysku przygotowane do wyslania, obrobione JPGi, jednak przygotowane jedynie pod katem poprawnosci wyswietlania na moim monitorze. Chcialbym sie upewnic jak moglbym sprawic, aby odbitki uzyskane z tychze plikow wygladaly tak, jak na monitorze.
Moja procedura (Photoshop CS4) polegala na wybraniu odpowiedniego profilu z poziomu "Wybor -> Ustawienie proby -> Wlasne". Przy zaznaczeniu opcji "Zachowaj numery RGB" zdjecie zaczelo wygladac bardzo podobnie do uzyskanej wczesniej odbitki (zbyt czerwone i niebieskie). Nastepnie odznaczylem te opcje i wybralem konwersje relatywna kolorymetryczna oraz kompensacje punktu czerni. Co w tym momencie uzyskalem na ekranie? Czy jest to widok przyszlej odbitki (czyli konwersji moich kolorow do kolorow labu wg wybranego algorytmu)? Jezeli tak, to rozumiem ze jedynie pod warunkiem, ze przed zapisaniem plik zostanie przekonwertowany do profilu labu? Wybieram "Edycja -> Konwertuj do profilu" i docelowy profil to profil labu. Na podgladzie moje zdjecie wyglada z powrotem (prawie) jak oryginal, sprzed wszelkich zabaw z ustawieniami barw.
Po zapisaniu skonwertowanego pliku z osadzonym profilem w systemowej przegladarce zdjec zauwazam spodziewane efekty w postaci zazielenienia zdjecia. To samo widze gdy zapisze plik bez osadzania profilu. W takim razie jezeli dobrze rozumiem, osadzenie profilu jest istotne tylko dla oprogramowania obslugujacego zarzadzanie barwa. Po zaladowaniu zapisanych wczesniej plikow do PS, rzeczywiscie ten z zapisanym profilem wyswietla sie bardzo podobnie do oryginalu. Bez profilu wciaz pozostaje zazieleniony.
Czy istotne jest osadzenie profilu jezeli zapisywany plik ma posluzyc jedynie do wykonania odbitki w wybranym labie, ktory wprowadzal wspomniane wczesniej zaklamania barwne? Skoro zdjecie jest juz przekonwertowane, to moze nie?
Jezeli ktos dotarl do tego miejsca i zechce wyjasnic choc czesc z moich watpliwosci badz potwierdzic przypuszczenia, z gory dziekuje![]()
Pozdrawiam, Szymon Zdziabek
Blog: http://szymon.zdziabek.net/blog
simon83->jeżeli chcesz naświetlić w labie, to możesz profil osadzić albo możesz nie osadzić, efekt będzie taki sam. Wiele minilabów w ogóle nie czyta profilów kolorów.