A dzięki. Kontrowe światło zrobiło tu największą robotę. Za to właśnie kocham Słoneczko- jednym daje opaleniznę a mi radochę ze zdjęć.
Jak w przypadku obiektu, który sam w sobie nie jest szczególnie ciekawy a wiem, że muszę go sfotografować. Jest to znak na końcu Route 66, drogi która jest dla mnie bardzo ważna. O tym może kiedyś opowiem więcej, póki co właśnie przejechałem 4000km i stoję bezradny przed znakiem na molo w Santa Monica. Kawał blachy, na który patrzę nijak mi nie pasuje do podniosłej chwili. Z pomocą przyszły okoliczności przyrody i powstał taki oto obraz:



Z tego samego miejsca pochodzi druga fotografia. Molo pełne turystów, wokół mnie ruch jak w centrum Warszawy, a ja jestem obok. W innej bajce. W głowie kłębią się myśli egzystencjalne, chwila jest poważna a nastrój podniosły. Chciałbym to jakoś zatrzymać, żeby móc potem spojrzeć na zdjęcie, które powie mi więcej niż "jesteśmy na molo". Zapiąłem aparat na statyw, usiadłem sobie z boku i zacząłem myśleć o życiu..