Jak na łódce byliśmy w Londynie np. to przed wyjściem w miasto trzeba było uzgodnić powrót na posiłek.Wszystko jest poprawnie.
Ludzie przychodzili bowiem o różnych godzinach i każdy punktualnie.Jeden miał czas lokalny na zegarku inny jachtowy,ktoś z poprzedniego portu czas na zegarku razem z nim z koi wyciągnął,a i tacy co na rzecz używanych tabel coś sobie ustawili się znależli.
Mniej zabawne jest to przy rachunkach na wachcie
Morze uczy......między innymi tego że czas jest rzeczą względną.