Bo ja wiem? Chyba nie. Umowa, nawet ustna jest zobowiązująca ale... "pisanie dziesiątków maili" i inne zwyczajne "marudzenia" kupującego to jeszcze nie umowa. Jakie to koszta i straty poniósł sprzedający to nie wiemy. Zupełnie nie znamy szczegółów poza, dość ogólnikowym, stwierdzeniem jednej ze stron.
Mnie się jednak wydaje, że nawet w naszym porąbanym prawie, dopóki nie ma jakiejkolwiek umowy to każdy ma prawo zrezygnować z zakupu.
EDIT: Nawet wydaje mi się, że lepiej zrezygnować z zakupu niż później żałować i dochodzić swoich praw do zwrotu itp.itd....