Dwa różne obiektywy, to np. 85L oraz 70-200/2.8L
Canon EF 50/1.2L dzieli tylko 1/3 EV różnicy względem np. Sigmy 50/1.4 ART, a tak to to samo.
Ile daje te 1/3 EV przysłony więcej dobrze ukazują zdjęcia, które wkleiłem w poprzednim poście.
Dla przypomnienia:
Jak dla mnie brachu, to żadnej przepaści w różnicy bokehu nie ma, żeby dramatyzować że f/1.2 a f/1.4 to dwie kompletnie różne przysłony.
Oczywiście nie ma takiego
No i?
Miałem przez 3 lata Sigmę 35/1.4 ART, bardzo intensywnie używaną która próbę czasu przetrwała z powodzeniem.
Żadnych problemów natury poluzowania pierścieni, czy wydawania jakiś dziwnych dźwięków.
Obiektyw sprzedałem w stanie dobrym, bo jedynymi śladami zużycia były otarcia na obudowie obiektywu od trzymania go w rękach.
Niezawodność i pancerność eLek to jak dla mnie już nie jest top argument.
Żeby było śmieszniej, to kamerzysta z którym współpracuję (podnajmuję od niego lokal) używa 50L od 3 lat - od kiedy mu sprzedałem ten obiektyw - i jakbyś zobaczył ślady użytkowania na jego 50L, a mojej Sigmie 35/1.4 ART to myślę że dałoby Ci do myślenia, że podobnie mocno intensywnie używane szkła (kamerzysta 50L, ja Sigma 35/1.4) wyglądają tak, jakby jedno wróciło z dżungli, a drugie ze studia foto
Może sprecyzuję, płonna to jest dyskusja ze mną i próba udowodnienia że 50L to wypas.
50L Miałem, używałem, sprzedałem i swoje zdanie wyrobiłem.
Do pracy z video DSLR (rozdzielczość fullHD), to się nadaje, ale do naświetlania dwóch rozkładówek fotoalbumu 30x30cm zdjęciem zrobionym na f/1.2 już nie bardzo.
Poza tym jakość optyczna...
No proszę Cię - o czym my w ogóle mówimy?![]()