dzisiaj dostalem malego olsnienia.
tzn. w konteksie jak bardzo ogromna jest przepasc w tym co sie widzi u roznych ludzi, ktorzy maja wzrok calkowicie sprawny.
otoz mialem dzisiaj plenerek z para mloda i tak sobie pstrykamy i pstrykamy i pod koniec zjechalismy do Szczecina na nocne ujecia.
.. no i przypadlem trafilem na jedno fajne miejsce i jak to mam w zwyczaju - wpierw zrobilem probna fote, zeby obczaic gdzie ustawic lampe itp, ale jako ze klimat zdjecia wyjatkowo mi sie spodobal, to po zrobieniu testowego ujecia, podszedlem do pary mlodej i mowie:
- swietna miejscowka, musimy koniecznie tutaj zrobic pare zdjec, bo klimat jaki daje swiatlo z tej latarnii jest zbyt fajny zeby przejsc obok tego obojetnie.
pan mlody odpowiada:
- cholera, Maciek.. gdybys nie powiedzial o tym swietle latarni w kadrze, to ja bym nawet tego nie zaowazyl
oto to zdjecie:
http://img819.imageshack.us/img819/6209/p3e1.jpg
a my tutaj o jakis mikrokontrastach w obiektywach..

musze poobserwowac i sie zastanowic, gdzie jest mniej wiecej jakas granica do ktorej roznice widza "normalni" ludzi, a po przekroczeniu ktorej niuanse wychwyca tylko b. doswiadczeni fotografowie, albo foto nerdy z canon-board.info
