Odnalazłem ten wątek i tak tutułem podsumowania - nawet nie próbowałem brać ze sobą jakiegokolwiek sprzętu. Kontrola była bardzo drobiazgowa - myślę że "przeszedłby" jakiś mały aparacik ale mnie coś takiego nie interesuje.
Natomiast sam koncert - CUUUDOOOOOO!!!
Na początku przeżyłem mały szok jak pojawił się Chris Rea - nie sądziłem że piętno choroby wywrze na nim tak zauważalne zmiany. Biedny, wychudzony dosłownie cząstka dawnego Chrisa. Aż na moment zakręciła się łza w oku. Ale jak zaczął się koncert i po raz pierwszy otworzył usta i zaśpiewał to aż miekko zrobiło się w kolanach. Piękny, soczysty, głęboki, gardłowy, bardzo charakterystyczny tembr głosu. Wielkie pożegnalne show. Gdzieś w okolicach 2/3 koncertu "On the beach" poderwało całą Kongresową na nogi. Wiele bisów na koniec. I na koniec wielka kilkuminutowa owacja - to podziękowanie dla Chrisa. Myślę ze przez wiele wiele lat będę pamiętał ten koncert.