W zasadzie masz racjęAle 450D to bym nie polecał (jednak jest troszkę starszym tworem od 1000D).
W zasadzie masz racjęAle 450D to bym nie polecał (jednak jest troszkę starszym tworem od 1000D).
Jestę fotografę
miszcz martwi się o podpis
Moja żona nie wyobraża sobie, że miałaby robić zdjęcia moim 50d, bo jest za wielki i za ciężki. Od biedy toleruje 350d. Najbardziej lubi robić zdjęcia swoim olkiem 420, więc myślę, że różnica w komforcie nie jest pomijalna.
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!
Komfort użytkowania to pojęcie względne :-) Pisząc pomijalna różnica miałem na myśli EOSy 1000D i 500D (wiem, wiem...1000D jest ciut mniejszy i cały śliski, ale dla niektórych to i xxD wydaje się za mały).
Jestę fotografę
miszcz martwi się o podpis
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!
Martinez, nie namawiaj mnie do zakupu xxD. Tak jak pisałem na wstępie, żona dostała moje 40D, ale niestety jest dla niej za wielkie i za ciężkie. Tak więc 40D za chwile idzie na sprzedaż. Koniec końców najpewniej stanie na 1000D. 1100D jest niby na papierze minimalnie większy, ale na żywo różnica wielkości bryły jest znacząca. Poza tym guzikologia starszego modelu jest dużo lepsza, skopiowana z linii xxxD. Różnica w jakości obrazka - pomijalna.
Kolejną sprawą jest to, że jakoś moim zdaniem im nowszy przetwornik i matryca tym owszem - większa sprawność sprzętu, ale jednocześnie coraz bardziej plasticzane, wyżarte przesadną ostrością obrazy. Tu proszę mnie nie linczować za dawanie kontry postępowi.
Moją osobistą zabawką jest 50D (czasami zgripowany). Dla mnie poręczny, intuicyjny. Jednak gdyby nie bateria eLek i brak znajomości szkieł pentaxa, pewnie jego miejsce zająłby K-5, dający świetny obrazek z puszki wielkości mikro (jak na swoją klasę).
Mała spiżarnia: duża puszka, mniejsza puszka, pudełko sardynek, 5 słoików i naleśnik na deser