Za dawnych czasów (Pentax MZ-30 + Sigma 28-105) wszystko było dobrze.
Chciałem robić widoczki: 28 + f8 i jest widoczek, chciałem coś portretowatego : 105 + f5,6 (minimum) i też było jak-cię-mogę. I nawet nie kręcił ryjkiem.

Niestety po przejściu na 300D okazało się że każde (bądź _prawie_ każde) ustawienie obiektywu kitowego robi mi widoczek - czyli bez rozmycia tła (do jakości tzw. optyki nie mam zastrzeżeń, widać co prawda, że do jakości czy sonnara czy Sigmy 28-70/2,8 trochę mu brakuje ale nie jestem drobiazgowy ).

Przeżyłem krótką frustrację zakończoną testem Heliosa 58/2 na którym okazało się być lepiej, aby w końcu dostać za śmieszne 120 PLN Sonnara 135/3,5 - i to z jego hiperfokalną na poziomie 270m było objawieniem.

Na nieszczęście Sonnar ma trzy wady: jest manualny, nie jest zoomem i ma zbyt długą ogniskową więc chciałbym go na coś wymienić. W zasadzie mam dwa typy:

- Kit + Tamron 28-75/2,8 lub odpowiednik od Sigmy z główną wadą: zdecydowanie mniejszym od sonnara rozmyciem, szczególnie jeżeliby je przymykać w celu pozyskania "rewelacyjnej" ostrości i niewiadomą w postaci szybkości AF (dziecko!);

albo...
- kit + EF 85/1,8 + EF 50/1,8 z podstawową wadą: są stałoogniskowe (mało uniwersalne)


Z jednej strony boję się rezygnacji z zooma, z drugiej tego że po wywaleniu kupy kasy nie wyląduję zbyt daleko od bokehu kita...
MOże ktoś już doświadczył podobnych dylematów i wybrał coś czego żałuje (bądź nie) i podzieli się doświadczeniem?


Pozdrowienia
maurycyj