Im więcej rządy próbują regulować market, tym gorzej my na tym wychodzimy. Wolny market oparty na popycie i podaży byłby dla nas najkorzystniejszy. Niestety takowy nie istnieje.
Z jednej strony są przepisy antydumpingowe, z drugiej zwolnienie z podatków dla inwestorów zagranicznych...
Lokalny sklep rodzinny musi walczyć z kontrolą skarbową a biedronka się nie musi rozliczać. Po kilku latach gdy biedronka powinna zacząć płacić podatek zostaje sprzedana i nowy "inwestor" korzysta z ulgi...
Ludzie oczywiście wolą zaoszczędzić i kupują w biedronce nieświadomie zaciskając sobie pętle na szyi.
Za biedronką wchodzi Tesco, Carrefour itp. Lokalne sklepy się zamykają i pieniądze zamiast rozwijać lokalny biznes, wyciekają za granicę...
Oczywiście można by zbojkotować te giganty i inwestować w lokalną ekonomie ale ile ludzi jest skłonnych ten koncept zrozumieć...

A wszystko się zaczęło od dobrego pomysłu żeby sprowadzić zagraniczne pieniądze do Polski.
"Dobrymi chęciami piekło wybrukowane"