Ależ to jest proste! Wystarczy zastrzec w umowie, że wykonawca ma być trzeźwy i potem to wyegzekwować. Jeżeli przyjdzie nawalony, pod scenę, to nie dość, że nie dostanie gaży, to jeszcze będzie musiał zapłacić karę organizatorowi. Problemem jest co innego. Wyobraźcie sobie reakcję rozczarowanych, również podchmielonych fanów. Organizator woli "odbyć" koncert, niż ryzykować dodatkowymi kosztami za zniszczenia.