Dlaczego miałyby być niemożliwe? Ustawa ma na celu walczenie z piractwem i ewentualne zamykanie serwisów, które umieszczają treści stanowiące naruszenia praw autorskich. Nie zaś wyłączenie internetu.
Zgadzam się z tym, że im mniej interwencjonizmu państwa, tym lepiej. Pomyśl sobie jednak, ile profitów traci choćby Microsoft z powodu pirackich kopii Windowsa. Ilu profitów nie doczeka się potężna rzesza muzyków czy filmowców przez mp3 i ściągane filmy. A potem narzekamy, że płyty drogie, a filmy słabe. Nie twierdzę, że jedynym powodem takiego stanu rzeczy są piraci komputerowi, ale jest to z pewnością jeden z istotnych czynników.
Poza tym, nie sposób kontrolować wszystkich. Kontrolom poddawane będą pewnie jakieś serwerownie i osoby zajmujące się masowo piraceniem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której kontrolowani mieliby być wszyscy, nawet wskutek przerzucenia odpowiedzialności na dostawców internetu. Poza tym, na prywatny użytek możesz pobierać masę rzeczy i nikt z tego powodu o szóstej rano się pod drzwiami nie pojawi.
Afera jest rozdmuchana, bo dzieciakom się nie podoba, a to one w głównej mierze kształtują Internet. Prawda jest taka, że nic wielkiego w efekcie się nie stanie, zaś powinny powstać narzędzia skuteczne przeciwko osobom wrzucającym do internetu kradzioną wartość intelektualną.
Co do dostępu do informacji - stron takich, jak na przykład oficjalna strona PAP nie zamkną. A gdzie jak gdzie, ale tam nie sposób doszukać się nierzetelności przekazywanych informacji.
Także bez popadania w paranoję.