Faktycznie, żyjemy w wolnym kraju, gdzie kapitalizm zgościł już na dobre. Ceny spadają i każdy może sobie pozwolić na aparat. Więc, na DOBRY aparat. Kto za komuny mógł sobie pozwolić na Priktice czy coś z Zachodu? Tylko Ci, co mieli zakłady fotograficzne. Zwykły Kowalski miał Smiene, Start 66 czy jakiegoś Zenitha za ciężkie pieniądze. Z optyką byl jeszcze większy problem.
Czasy się zmieniły. Aparat może mieć każdy. Wystarczy wejść na Plfoto aby dowiedzieć się ilu to mamy PROFESJONALISTOW (są wyjątki) są ludzie, którzy kupują sprzęt na wyrost. Jeden potrzebuje D20 a inny chce mieć D20, mimo że robi zdjęcia od święta.
Druga rzecz, w dużych miastach zakłady fotograficzne powstają i znikają w zawrotnym tępie. Mieszkam w Sosnowcu (250 tyś ludzi) i jest problem ze znaleziem kogoś, kto robi dobre zdjęcia do dowodu.
Jeśli mowa o ślubie. Powiedzcie sami, ilu klientów prosi o portfolio? Jak mój przedmówca stwierdził, 1500zł za fotografa podczas gdy się samemu zarabia 1200zł... Młodzi mają większe zmartwienia. Sala (trzeba się pokazać przed rodziną; auto, bo córka nie pojedzie w byle gównie, Suknia, aby koleżanki zzieleniały z zazdrości) a zdjęcia to na końcu. Wiele razy widziałem (mam w rodzinie) jak zdjęcia ze ślubu były wykonywane zwykłym automatem na film.
Fotografa bierze się tego najbliżej sali weselnej, bo wszyscy są już pijani....
No nasza piękna KOMUNA nauczyła nas bylejakości, tandetności i prymitywizmu.
I z własnego doświadczenia wiele razy byłem świadkiem jak fotograf był najbardziej zalanym w trupa facetem na sali. Większość z nich nie potrafi oddzielić PRACY od ZABAWY. Przyszli pracować, a nie żłopać wódkę...a na kolejnym weselach widziałem znów te same pijane ścierwa słaniają się z nóg.
Co było już nie wróci, Panowie. Nie ma szans za klasę. Teraz liczy się cennik a nie dorobek fotografa...