Ja to nieco inaczej, bardziej technicznie uzasadnię - by zupełnie odciąć przepływ prądu w body a tym samym zminimalizować prawie do zera jakiekolwiek możliwe uszkodzenie na stykach trzeba by oprócz pstryknięcia przełącznikiem jeszcze wyjąć baterię główną i podtrzymującą. A to już całkiem długo trwa i ma niewielki sens. Samo pstryknięcie przełącznikiem nie wyłącza zupełnie aparatu a co najwyżej skutecznie blokuje działanie przycisków. Tak przynajmniej jest od czasów 20D i 350D - jak myślicie, dlaczego tak dramatycznie udało się skrócić czas "włączenia" aparatu od tych modeli wzwyż? (miałem kiedyś 10D i włączał się jakieś 5 sekund... dramat).
W bardzo prosty sposób to zrobili - one się po prostu nie wyłączają tym przyciskiem a przechodzą do trybu uśpienia, blokując sobie tylko działanie przycisków, kółek itp!
Tak więc w kontekście dbania o ryzyko przepięcia na stykach użycie wyłącznika aparatu nic nie poprawia.