Niezwykle cenną radę znalazłem swego czasu chyba w "Książce o fotografowaniu" Mroczka. Mianowicie, żeby na takim początkowym etapie jak najwięcej używać statywu. Najlepiej cały czas. Wcale nie dlatego, żeby był konieczny do ustabilizowania aparatu. Cel jest zgoła inny.

Otóż, wierzcie lub nie, statyw ma zbawcze przełożenie na naszą psychikę. Kiedy aparat stoi na statywie, fotograf znajduje więcej czasu, żeby zastanowić się nad kadrem, ekspozycją itp. Kiedy trzymamy aparat bezpośrednio w ręku, podświadomie i instynktownie nasz palec, jak najszybciej wędruje do spustu i robimy zdjęcie (właściwie pstryk) bez wystarczającego zastanowienia się.

Po pewnym czasie nie będzie to już konieczne ale w tej początkowej fazie, moim zdaniem niezastąpione.

Polecam sprawdzić empirycznie