Od dobrych nastu lat w zasadzie słucham tylko klasyki i jazzu, z czego 90% to klasyka i nie wybiegająca dalej niż okres baroku. Od kilku natomiast lat całkowicie niemal zanurzony jestem w muzyce renesansowej, zwłaszcza wokalnej, a XV-wieczni polifoniści niderlandzcy skradli najwięszką częsć mego serca i mojej duszy. Kiedyś należało ono do Bacha, lecz jego "ojcowie i nauczyciele" okazali się równie wielcy, co było dla mnie największym muzycznym zaskoczeniem. Bogactwo muzyczne renesansu jest tak ogromne, że od kilku lat czasem tylko udaje mi się wynurzyć głowę i skupić się na innej przestrzeni muzycznej.