Prawda jest taka, że cały "myk" rat 0% polega na tym, że bank przy okazji wciska nam karty kredytowe, na których może ewentulanie zarobić (lub ubezpieczenia). I w sumie nie ma co się temu dziwić, w końcu w przyrodzie nic nie ginie i nic nie ma za darmo. Dane osobowe w celach marketingowych to też jest przecież jakaś wartość dla banku. Ja co chwila dostaję z banku różne przesyłki marketingowe i przyjmuję to jako pewną powinność. Trochę ich rozumiem, w końcu mnie kredytują i to de facto jednak za darmo. Cała sztuka wg mnie polega na tym, by umiejętnie się z tego wybronić. Kartę przysłali, grzecznie odesłałem(zgodnie z umową). Co prawda nie wiem czy za kolejnym razem znów mnie skredytują skoro jestem takim niesfornym klientem. Niemniej wszystko odbywa się granicach prawa i łaczącej na umowy
![]()