Jeśli chodzi o jakość optyczną to raczej nie widzę różnicy między wersją I i II. Jeśli już to na korzyść tego pierwszego, ale wrażenie to równie dobrze może wynikać z lepszych warunków oświetleniowych, w których były robione przeze mnie fotki wersją Mk I. Co do budowy mechanicznej, obydwie wersje dzieli przepaść. I nie chodzi mi tu nawet o sam metalowy bagnet, bo jakie to ma znaczenie w obiektywie o tej masie i o ogniskowej raczej wykluczającej go z codziennego użytkowania (kwestia potrzeb i gustu). Inaczej pracuje silnik AF. Wersja Mk I: bzyczy, pracuje równo i bez szarpnięć, bez przekazywania drgań wewnętrznych przekładni na obudowę obiektywu (zaznaczam, że nie mylić wspomnianych doznań z pracą USMa - co to, to nie). Wersja Mk II: warczy, szarpie, czasem zgrzytnie, szarpnięcia trybików czuć na plastiku obudowy (wydmuszka), ale summa summarum ostrość też ustawi w miarę szybko i pewnie. Mk II jakoś znosiłem, Mk I - mam i lubię, jednak i tak marzy mi się przyzwoita nowa wersja z silnikiem USM. Ech gdyby tak przeprojektowali dawną linię 50/1.8, 35/2, 28/2.8. Czekam na to i czekam pakując się w kolejne L-ki (i o to canonowi chodziło).
Jeszcze jedno: z tego co wiem mk I jest zbudowana na mechanice metalowej, w mk II jedyny nie-plastik to soczewki i styki w bagnecie. Mk I - made in japan, Mk II - never made in japan![]()