Warunki takie zachodzą często w zastosowaniach, pod które 24-70/2.8 jest szyty - mi kojarzy się z podpierającym filar ślubniakiem, trzaskającym żenadę wymiany obrączek w tak sobie jasnym kościele. W takich i zbliżonych warunkach możesz mówić o tej jednodziałkowej przepaści. Wystarczy jednak, że przeniesiesz się z tego kościoła do czegoś jaśniejszego bądź ciemniejszego, gdzie - choć jest to niesamowite dla wielu- też się robi zdjęcia i różnica 2.8/4.0 robi się marginalna.
Amator może rzeczywiście, tak jak tomfoot - zanabyć Tamrona, lekkiego, podobno jakościowo porównywalnego (nie powiem tego z własnego doświadczenia, bo mój był bardzo kiepski). A kupowanie grzmota, kiedy tyle fajnych obiektywów dookoła?