Cytat Zamieszczone przez Darx Zobacz posta
Będąc u zaprzyjaźnionego fotografa doszliśmy do rozmów na temat rynku. Jakie było jego zdziwienie jak odpowiedziałem mu historie o studentach. Biora 1/4 tego co on. Nie liczą sobie za godzinę i dodatkowo maja masę klientów. Jak? Taniość wyznacznikiem jakości. Dzięki takim rynek sie psuje, ale tacy sobie zbierają zadowolonych klientów. Nie jest tu też prawda, że ludzi na to nie stać. Po prostu nie dba sie juz o tradycje.
Ciekawe rozważania.
Po pierwsze są klienci, których stać na najlepszych fotografów i chcą mieć zdjęcia najwyższych lotów. Oni zapłacą sporo i mają wymagania, nie każdy i im podoła.
Po drugie są tacy, których stać, ale nie zależy im na zdjęciach z najwyższej półki. Nie przywiązują do tego wagi. Mogliby jeść gulaszową z kryształowej miski złotą łyżką, ale nie jedzą bo stalowa łyżka i porcelanowy talerz tak samo dobrze im się sprawdzają.
Po trzecie, jest cała masa ludzi, których najnormalniej w świecie nie stać na fotografa z górnej czy nawet ze średniej półki. Zadowolą się zdjęciami może nie czarującymi, ale ostrymi, nieporuszonymi, z w miarę poprawną kolorystyką.
Tak wygląda rynek. Jak studenci nie zrobią ślubu za 500-800zł, to trzecia grupa nie będzie mieć zdjęć ze ślubu. Na czym niby polega psucie rynku?
I jeszcze jakbyś mógł wyjaśnić, o jakiej to tradycji prawisz? Bo jak ja za młodu ślub brałem, to były w mieście dwa zakłady fotograficzne. Ceny były względnie przystępne, a zdjęcia delikatnie rzecz ujmując takie sobie (z akcentem na totalny syf). Czyli coś, co dziś robią studenci.