"Trzeba sobie radzić", jak powiadał pewien gazda, zawiązując kierpca dżdżownicą.
A poważnie. Przecież porządny fotograf nie może przyznać, że inwestycja w wysokości 100 złotych (3 halogeny budowlane 150 Wat, dwie rolki folii do pieczenia, na wykonanie blend), jakieś listewki, by tę folię rozpiąć i podeprzeć, rozwiąże problem.
Mało z tego, jakiś geniusz sugeruje, że zastosowanie kontrastowego tła (np. czerwonego) da zafarb na przedmiotach.
Ludzie, ja apeluję, zamiast wymyślać niestworzone rzeczy, weźcie się za fotografowanie. Ot gdyby czerwone tło znajdowało się obok przedmiotu i od niego odbijało się światło halogenu w stronę przedmiotu, to zafarb by powstał. Jeśli jest za przedmiotem, to zafarbu nie będzie, bo odbite światło z tła nie pada przecież na przedmiot. Nie oświetla przedmiotu, bo jest za nim.
Na temat argumentów kolegi (gaśnica, porażająca ilość zeżartego prądu itp.) wypowiadał się nie będę. W końcu pora roku taka, że podgrzanie pokoju halogenami nie powinno stanowić problemu.
Jest na tym forum grupa osób, dla których 1D Mark IV jest niezbędnym minimum, by w ogóle jakiekolwiek zdjęcie powstało. Do tego oczywiście najlepszy sprzęt pomocniczy renomowanych firm. I wszystko dobrze, jeśli ktoś ma takie dochody w firmie, że na ten sprzęt zarobi. W końcu producenci, czy dystrybutorzy profesjonalnego sprzętu też muszą z czegoś żyć.
Tylko czy zdjęcie buta do sklepu internetowego podlega tym samym ograniczeniom, co np. zdjęcia do wielkoformatowego kalendarza?
Wymaskowanie tła z dobrze przygotowanego zdjęcia zajmie około 1 minuty. Jeśli się zarabia pieniądze, to ja uważam, że uczciwe jest poświęcenie na każde zdjęcie tego czasu.
A kiedyś mówiło się, że zdjęcia robi fotograf, a pan Adam Słodowy miał swój program w Teleranku. A aparat "Smiena" pojechał z Gagarinem w kosmos. Były lepsze (Zorkij, Fed itd.), ale niestety, za ciężkie by je można było w tym locie wykorzystać, kiedy liczył się każdy gram.