No ale to tak działa. Jak ktoś nie zna procedury sam albo nie ma się kogo sensownie poradzić, to od razu widzi przed oczami wieloletni, kasochłonny proces i niepewny wyrok na końcu. Na tyle co rozmawiałem o tym z prawnikiem specjalizującym się w prawie autorskim, to wynik całej sprawy nie był wcale oczywisty. Nie wiemy też co było w pozwie (i czy w ogóle był jakiś pozew), więc choćby z tego względu trudno cokolwiek wyrokować. Ale jest jak piszesz - sprawa zakończyła się de facto dzięki tej nagonce. Już nie wspomnę, że autorka tekstów w jednym z portali, za sprawą których wszyscy usłyszeli o tym przypadku, jest sama członkinią wspomnianego w tekście stowarzyszenia fotografów. To urąga jakkolwiek rozumianej dziennikarskiej rzetelności.