Historia zna przypadki, że wynalazki powstały jednocześnie w 2 różnych miejscach, a rozgłos i uznanie zdobył ten, kto pierwszy popędził do urzędu patentowego. :-)
Tutaj też może być faktycznie taka sytuacja. I to powód musi udowodnić, że pozwany popełnił plagiat, że miał możliwość zapoznać się z plagiatowanym dziełem itd.

Ponieważ nie wiemy nic ponad relację jednej blogerki, to możemy sobie tylko teoretyzować.

I też uważam, że jeżeli klient przychodzi i mówi, że chce takie zdjęcie, to czemu mu go nie zrobić? Tylko, że faktycznie, wiedząc, że to był czyś pomysł, który ja na życzenie powieliłem, nie włączałbym do portfolio już nie mówiąc o reklamowaniu się.