Wiesz, nie wiem, ale jak teraz przejrzałem sobie wpis na fotoblogii, od którego zaczęło się nagłaśnianie całej sprawy, to mnie trochę skręciło. Tekst, najwyraźniej pretendujący do miana "dziennikarstwa", jest niczym innym jak próbą przedstawienia całej sprawy wyłącznie z jednej perspektywy, mówiąc najdelikatniej jak umiem. Do tego autorka wpisu jest sama fotografką ślubną, również operującą w regionie dolnośląskim, być może nawet koleżanką pozywającego. Jak dla mnie taka układanka i sposób przedstawienia sprawy zupełnie jest zupełnie nie do przyjęcia. To jest nic innego jak perfidny "publicity stunt". Mam szczerą nadzieję, że sędzia szybko zdejmie sprawę z wokandy.