Aby tego uniknąć, trzeba zmienić nieco sposób użytkowania, wynikły z oczywistych przyzwyczajeń ze szkłami systemowymi. Myk polega na tym, że zamiast strzału bezpośrednio po ustawieniu ostrości, trzeba tej tokinie dać piknąć drugi raz. Wtedy procent trafionych zdjęć nagle się poprawia. Sposób początkowo nieco kłopotliwy, ale idzie się szybko przyzwyczaić. Zwłaszcza że po późniejszym sprawdzeniu szybko okazało się, iż koczując zwykle w jednym z rogów hali, bliżej bramki, najwięcej ujęć mam właśnie na 50 i 135 mm, czyli na skrajnych ogniskowych. Zatem zakres okazał się dla mnie idealny.
"C’est en faisant n’importe quoi, qu’on devient n’importe qui!”