Jako członek rady rodziców w przedszkolu zaproponowałem, że zrobię zdjęcia dzieciom po kosztach odbitek a zysk przekazany będzie na konto rady rodziców. Tyle że zaproponowałem to na zebraniu rady a nie dyrektorce. Członkowie rady z zachwytem przyjęli propozycję, dyrektorka miała średnio zadowoloną minę. Zdjęcia robione przez pana przebranego za misia podczas balu w przedszkolu sprzedawane były po 20-30zł. Dyrektorka na moje zdjęcia ustaliła cenę 3zł (!) co przy liczbie zdjęć ok. 100szt. dało symboliczny wpływ na konto rady rodziców. Dlaczego nie ustaliła powiedzmy 15zł? Albo i więcej bo zdjęcia nie chwaląc się były dużo lepsze niż te robione przez misia fotografa. Od wychowawczyń dowiedziałem się, że rodzice są zachwyceni zdjęciami i bardzo chętnie kupiliby dodatkowe odbitki. Poszedłem rozliczyć się do dyrektorki. Dałem jej wcześniej dajmy na to 100 zdjęć za które zapłaciłem 70zł a ona oddaje mi pieniądze za 93 zdjęcia plus do tego 7 zdjęć, których rodzice nie kupili. Dołożyłem więc do tego interesu 5zł nie licząc zmarnowanego czasu i paliwa. No cóż, popatrzyłem na dyrektorkę z politowaniem i wyszedłem. W ten oto sposób wyleczyła mnie z głupich pomysłów a sama przy następnych okazjach inkasowała działkę od misia fotografa.