U mnie największe problemy w kontakcie z urzędami/obsługą klienta mam w służbie zdrowia i w zarządzie dróg i mostów.
W służbie zdrowia mam często "szczęście" trafić Panią w rejestracji, która co najmniej jest sfrustrowana lub coś w ten deseń. Ja nazywam je wampirami energetycznymi, bo po takiej krótkiej rozmowie przez telefon lub bezpośrednio odechciewa mi się czegokolwiek. Ja nie oczekuję od tej Pani niczego innego tylko odrobiny normalności, skoro ja rozmawiam z nią normalnie.
Inna sprawa, że rejestracje, różnego rodzaju biura obsługi klienta etc. są często miejscem możliwości do wyżycia za wszystkie niepowodzenia, dla nie których frustratów.
Zarząd dróg i mostów w moim mieście to historia na odrębna opowieść. W skrócie żeby trafić do konkretnej osoby dzwoniąc, trzeba się przebić przez 3 inne telefony. Jeden gość jak już słyszy moje nazwisko (to już w końcu ten konkretny) ma dość. Bo przecież ja żądam rzeczy niemożliwych tj. żeby parking czy ulica pod moim domem wyglądała przynajmniej bardzo podobnie do stanu z przed awarii.
Dziwi mnie jedno jako osobę też pracującą w budżetówce; jak ja bym odebrał robotę dotycząca powiedzmy sieci, a dalej kable z ściany by wystawały to myślę, ze było by to moje ostatnie zadanie. Tutaj jest z tym problem, po naprawie parking wygląda jak droga gruntowa, a bruk leży na kupce obok. I tak można miesiącami.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
No mi dalej wychodzi w granicach 15%, ale może tak biednie tylko w sądach.
Masz sporo racji w tym, że często podając zarobki pracownicy budżetówek podają tylko pensje. Ja nie czuje żebym miał na głowie za dużo roboty, ale żebym leżał też nie. Inna sprawa, że mój charakter pracy jest nierówny, tydzień z roboty jak na lekarstwo, kolejny tydzień taki, że nie wiem za co mam się zabrać, żeby tylko się wyrobić.