Coś na temat sędziów i ich pracy wiem. I niestety, ale nie zgodzę się z Tobą. Zarobki są na wysokim poziomie (rejonowy ok 6k na rękę, okręgowy ok 8k na ręke, apelacyjny ponad 10k i to są gołe pensje bez dodatków), choć nie tak wysokim, żeby ich nie kusiło.A praca? Hmmm... no cóż, przepracowywać to się oni nie przepracowywują. 3 dni sesji w tygodniu przy jednoczesnym nienormowanym czasie pracy. Część rzeczy robią w domu, tylko tak naprawdę 1/3 roboty odwala za nich sekretariat, a kolejną 1/3 ich asystenci. Wszędzie traktuje się ich jak święte krowy, mają do tego immunitet, nie odprowadzają ZUSu i mają 100% płatne L4. Emerytury to 80% średniego zarobku z 3 ost. miesięcy przed odejściem jak to się u nich ładnie nazywa w stan spoczynku.
Biorąc pod uwagę prestiż społeczny jaki ze sobą niesie ta praca to narzekać chyba nie mogą. Inna sprawa, że mając na uwadze ich znaczenie dla każdego społeczeństwa i jego wymiaru sprawiedliwości to ich zarobki powinny być duże, z tym, że pracy by im się trochę więcej przydało.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, mianowicie brak zróżnicowania płac sędziów ze względu na rodzaj spraw jakie sądzą. Sędzia będąca w wydziale Ubezpieczeń Społecznych sądząca sprawy sporne rencistów i emerytów z ZUSem dostaje tyle samo, co sędzia w wydziale Karnym sądząca mafie pruszkowską. Ryzyko delikatnie mówiąc inne.
Co do tych, którzy wiecznie narzekają na urzędniczą bandę nierobów to proponuje przyjąć się do jakiejś jednostki budżetowej i popracować trochę. Wtedy taki człowiek przekona się, że zmiany muszą być odgórne, bo ilość debilnych procedur mnożących papierologię jest ogromna. Osoba przechodząca z prywatnej firmy do państwówki może naprawdę dostać frustracji.