hmmmmmm... nie do końca. To dalej był i jest "wypadek nawigacyjny". Facet najprawdopodobniej (oprócz brawury i lekkomyślności niewątpliwie obecnej) po prostu nie zdawał sobie sprawy z tego gdzie jest czyli nie znał lub źle ocenił swoją pozycję. Uderzył w skałę rufą - na zdjęciach widać mostek, za nim płetwę od stabilizatora przechyłów a dziura jest dalej do rufy. Tak można uderzyć tylko przy mocnym zwrocie, takim podobnym do poślizgu w aucie i uderzeniem o drzewo tylnym kołem.
Uprzedzając ewentualne pytania w tym kierunku, z góry odpowiadam. Wszystko co wiem to to co było w prasie i to co napisałem wyżej. Jakiekolwiek opinie na podstawie doniesień prasowych, zwłaszcza współcześnie, są z góry skazane na porażkę. Tak z 80-90% to zwyczajne bzdury i imaginacja dziennikarzy. Np. czas od uderzenia do podjęcia decyzji o opuszczeniu statku według dziennikarzy AŻ 50 minut. Po mojemu "dość szybko". Wg. dziennikarzy "panika na mostku" widoczna na filmie z monitoringu. Hmmmmm... tam, po mojemu, jednak każdy robił swoje (oczywiście na ile można to ocenic na podstawie tego co pokazała tv). Wg. dziennikarzy akcja ratunkowa chaotyczna. Hmmmmmmmm.... jednak uratowali te 4 tysiące osób. Osobiście wolał bym być w grupie "chaotycznie uratowanych" niż wysoce profesjonalnie martwy.
Ano. WIęc już nie kontynuuję choć to Hydepark. :-)