Hi...
Najgorsze są umowy "jakoś to będzie". To o czym piszesz to próba przypisania sobie praw autorskich - czyli naruszenie praw osobistych do utworu. Bliższa wskazanej sytuacji będzie np. publikacja zdjęć z własnego ślubu jako np. ilustracja szytych sukni ślubnych. Jeśli umowa przewiduje "wszelkie pola eksploatacji" to raczej trudno stwierdzić że naruszono prawo. Jeśli wynajmującym fotografa i zawierającym umowę np. ustnie jest firma "Szycie sukien ślubnych Joanna Krzywa" - to można domniemywać że Sąd uzna że naturalnym obszarem pól eksploatacji jest komercjalizacja tych zdjęć i nie ma znaczenia że jest to ślub panny (pani J. Krzywej). Jeśli umowę zawarła p. Krzywa i nie ma żadnych podstaw żeby sądzić że szyje suknie ślubne... to tak naprawdę "sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie" (cytując klasyka - pytanie - naruszam tym cytatem prawo ?.
Wracając do przykładu wcześniej - można by rozważać czy np publikacja przez biuro prasowe czy inny podmiot nie narusza prawa do decydowania o formie i miejscu publikacji. Czy np. twórca fotografii może zakazać publikacji podpierając się stwierdzeniem że jego utwory odstają na minus w stosunku do jego twórczości i nie zgadza się na dalsze upublicznienia (korzysta w tym momencie z praw osobistych). Oczywiście zakładam że wyłączne prawa majątkowe posiada zleceniodawca.
Wbrew pozorom kwestie styku praw osobistych i majątkowych nie są takie trywialne.
W każdym przypadku to rozważania teoretyczne.
W moim poście chciałem tylko zwrócić uwagę że tak samo zawarta umowa może przekazywać całość praw majątkowych. Co ważne - można domniemywać że tak jest w większości przypadków, zaś teza "należą mi się tantiemy za dodatkowe publikację" jest raczej trudna do obronienia nawet przed sądem.
Zwracam tez uwagę że jestem zwolennikiem ścigania złodziei zdjęć z KK a nie z Ustawy (jedno drugiego nie wyklucza ale z mojej praktyki wynika że KK lepiej "działa" na kradnącego). Jednakże w tym przypadku niewątpliwie zawarto "jakąś" umowę na wykorzystanie praw do utworu. Kwestią sporną pozostaje nie to "czy zawarto umowę", ale jakich pól eksploatacji dotyczy ta umowa oraz czy zawiera ewentualnie prawo do udzielania podlicencji.
Tak czy inaczej - bez zapoznania się z całością dokumentacji na temat sprawy trudno nawet teoretycznie "wyrokować" co się należy a co nie.
Wyroki sądów nie zawsze brzmią tak jak chcemy. Sąd ocenia całość materii. Obiły mi się o uszy rozstrzygnięcia które mówią np. "Niewątpliwie strony zawarły umowę - jednakże zawarta umowa nie pozwala w sposób prawidłowy korzystać z przedmiotu umowy - w związku z tym pozywający ma obowiązek zwrócić wynagrodzenie za przedmiot umowy a umowę uznaje się za niebyłą".
Tak więc wygrane w sądach bywają pyrrusowe (fajnie jest się cieszyć że wygrałem - a w kasie pusto i mamy stertę papieru którego nikt od nas nie kupi).
Pozdrawiam...