Wszystko zależy od zwyczajów, tradycji i ogólnie kultury w konkretnym społeczeństwie.
W jednym miejscu mistrz ceremonii, ksiądz, czy kto inny, w ogóle lekceważy fotografujących, zarówno zawodowców jak i hobbystów. Traktuje ich w najlepszym przypadku jak powietrze, a częściej jak zarazę i świetokradztwo, bo to smiertelnie poważny rytuał.
W innym miejscu i okolicznościach, specjalnie zwolni, zatrzyma, powtórzy, ustawi się, usmiechnie, zrobi pozę, i jeszcze raz dla dziadka co dopiero zdjał dekiel z obiektywu i zaczął wymieniac baterie.
W trzecim miejscu (sam znam) w ogóle motłochu się nie dopuszcza do momentu ślubu i obrączek, tylko kilka osób najbliższej rodziny. Ceremonia jest zamknięta w świetej światyni i nie ma mowy o żadnych zdjęciach. Po wszystkim można sobie pstrykać do woli i nie ma problemu.