Cytat Zamieszczone przez Riccardo
hmmm, ciekawe dlaczego tak stwierdzales. Ale to OT.
Wiesz, to jest tak: w ogólności dłubać nie chcę (to było powodem prób), ale na początku pracy w nowym środowisku spędzam ładnych kilka dni na do-customizowaniu go do poziomu w najmniejszym detalu takiego, jak mi odpowiada. Z dokładnością do tytułów, ikonek (lub raczej ich braku ), hotkeys itp. itd., kończąc na układzie guzików w belce tytułowej okna. I jestem przyzwyczajony, że mogę zmienić dosłownie wszystko, wybrać window managera z setki dostepnych itp. A jeżeli 'coś' nie działa w 100% tak jak ja chcę, to piszę 'man coś', dostaję opis '.cośrc' i dłubiąc w pliku konfiguracyjnym doprowadzam 'coś' do właściwego stanu.

Na Macu pracuje się świetnie (i dziesiątki moich znajomych to potwierdzają), pod jednym wszakże warunkiem: że zaakceptujesz taki sposób pracy, jaki inżynierowie z Apple uważają za dobry. Dla mnie to jest chyba płotek nie do przeskoczenia

A skoro już zeszło na ten temat... po prawdzie to jak przychodzi co do czego, jakichś bardziej skomplikowanych problemów z współpracą ze systemami-innymi-niż-jedyny-słuszny, to MacOS się niewiele różni od Windows Dostajesz jakiś dziwny komunikat, w klikalnym konfiguratorze masz do wyboru trzy opcje, z których żadna nie jest tą, której szukasz, albo też ta której szukasz jest 'wyszarzona'... itp zabawy Zdarzył mi się np. Mac, który za cholerę nie chciał skonfigurować drukarek sieciowych (serwowanych z CUPS, czyli teoretycznie najlepsza możliwa kombinacja) normalnym panelem kontrolnym. Skończyło się najpierw na użyciu 'nieoficjalnego' panelu na http://localhost:631/ a potem na grzebaniu w plikach. Nie wspomnę o stosie XServe RAIDów, które w aplikacji kontrolnej pokazują się w losowej kolejności, czasem pamiętają swoje nazwy a czasem nie... w sumie w takiej sytuacji tworzenie/modyfikacja partycji na macierzy to nawet fajna zabawa zawsze to trochę adrenaliny ;-)

No, to się wyżaliłem Jak się OT za bardzo rozwinie, to przerzucimy gdzie trzeba.

Edit: a, z tymi drukarkami to było jeszcze śmieszniej, bo ten 'pośredni' interfejs CUPSa nie akceptował żadnego z haseł dostępnych na maszynie (z rootem włącznie) do momentu, gdy przehackowało się je ręcznie netinfo editorem (wpisując to samo hasło). To ja już wolę Windows Registry