Kierujący się logiką powinien wiedzieć, że plastikowym patyczkiem to można sobie - zacytuję znajomego laryngologa - "co najwyżej w d**** pogrzebać a nie w uszach". Bardziej się nadają do matryc niż wyskrobywania woskowiny z uszu - tu z kolei kłania się doświadczenie.