W zamierzchłej przeszłości jak płyty analogowe były dostępne tylko z drugiej albo kolejnej ręki czyli tylko używane. Oczywiście czym płyta przeszła przez więcej rąk nosiła ślady używania. Oczywiście były też i rysy. Pierwsza grupa to te zrobione świadomie i celowo w miejscu gdzie igła gramofonu kończyła dobieg i szpilką lub agrafką był wydrapany Nick pierwszego słuchacza np. Kazik. Dzisiaj z tych rys będą się cieszyli koneserzy i kolekcjonerzy. Druga grupa to niegroźne rysy powstałe od wsuwania i wysuwania płyty z koperty zupełnie niegroźne dla wrażeń audiofila. Natomiast były też rysy głębsze w poprzek rowków powodujące niemiłe dla ucha trzaski i szmery. Do dzisiaj jak słucham Paranoid to oczekuję na trzask w pewnym momencie. Oczywiście go nie ma ale jak by był to brzmiało by bardziej swojsko. Tak, że do rys można się przyzwyczaić. Handlarze płyt aby zatrzeć rysy i sprzedać zgraną płytę jako nówkę smarowali ją czarną pastą Buwi. Tak, że przed kupnem należało płytę dobrze obwąchać. Oczywiście nie polecam tej metody poprawiania wizerunku lustrzanki ale jeśli ktoś nie może sypiać z tego powodu...
Wydaje mi się, że tworzywa sztuczne do produkcji lustrzanek są znacznie gorsze niż kiedyś. Ale też skrócił się jej żywot i wzrosła cena. To pewnie dlatego.