Nie miałem niestety przyjemności korzystać z TS-E 24mm II, natomiast pracowałem "jedynką", a później TS-E 17mm - moje przemyślenia tutaj będą więc poniekąd teoretyczne.
Skoro masz najszerszego obecnie TS-E, to na pewno jesteś świadomy udogodnienia jakim jest możliwość niezależnego kontrolowania przesyłu i pochyłu - to dotyczy również TS-E 24mm II. Moim zdaniem już to jest warte dopłacenia tych 2-3 tysięcy za nowszą wersję jeżeli traktujesz taki obiektyw jako narzędzie pracy, a nie wyłącznie hobbystycznie.
Zgodnie ze specyfikacją Canon istotnie zwiększył średnicę pola obrazowania pomiędzy I i II. Nie pamiętam z głowy o dokładnie ile, ale jest to do sprawdzenia. To oznacza, że jeżeli korzystasz z przesuwu, to masz znacznie bezpieczniejszy zakres regulacji, bez obawy że przy większym shifcie coś Ci zawinietuje albo będziesz miał jakieś nieostrości. To nie jest wyłącznie kwestia domknięcia przysłony do odpowiednio dużej wartości - jak będziesz na granicy pola obrazowania, to nie uciekniesz przy pomocy przysłony od krańców możliwości rozdzielczych obiektywu.
Pamiętam też z porównania bodajże w The Digital Picture, że nowy TS-E 24mm II lepiej sobie radzi z aberracjami chromatycznymi. Ponownie - jeśli robisz zdjęcia dla siebie, to nie jest to argument krytyczny, ale jak TS-E ma pracować, no to lepsza korekcja jest oczywiście nie do przecenienia dla jakości obrazka.
Gdybym stał przed Twoim dylematem to najpewniej dozbierałbym do nowszej wersji obiektywu - jeśli nie ze względu na walory mechaniczne, to przede wszystkim dla własnego dobrego samopoczucia, że wydałem 7-8 tysięcy na obiektyw wolny od wad szkła za 5-6 tysięcy.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Przesuwu, nie przesyłu oczywiście.