Zwykla mentalnosc. Mam prace , to tam pracuje. Chce byc "fotografaem" , tym sie parac , to ma byc moje zrodlo przychodu to temu poswiecam czas. Dla mnie to dosc normalny i zdrowy mechanizm. Nie powoduje ze wujo Jacek w pracy jest stolarzem , po godzinach kladzie kafle a weekendami robi sluby. Bo takie cos , w rezultacie jednak wplywa negatywnie na rynek. Na to jak on funkcjonuje jak kto podchodzi do swojej wlasciwej pracy. Owszem moze wujek jest dobry w foto ale nie o to chodzi. Przez w calym naszym kraju jest cala masa dorobkiewiczow , nie pisze tego nagatywnie , ktorze musza dorabiac zeby miec na swoje potrzeby i kolko sie zamyka. W innych krajach , nie kazdych , takie zjawisko jest mniejsza. Kazdy wie co ma robic , na co go stac i tego sie trzyma. Swoj zawod traktuje jako zawod a nie dorabianie. W zasadzie ja tez dorabiam bo 3-4 razy w roku zrobie dokumentacjie do dzwigow. Najchetniej bym z tego zrezygnowal ale poniewaz tak @%!@# jest rynek fotoslubnego ze wlasnie nie moge. Optymistyczne podsumowanie moje ;]
Obecnie zastanawiam sie czy nie isc na ten glupi etat zeby obnizyc zus o 700 zl bo to jednak spora kwota a niestety ten rok jest jaki jest , a na zdjecia studyjne/rodzinne itp klienta ciezko znalezc za normalne ludzkie stawki.